Jedzenie,  Miejsca,  Podróże

Happy wedding Ania & Kris

Na uroczystość weselną Ani Dębickiej i Krisa wyruszyliśmy z Sanur wypożyczonym samochodem o 6.00 rano.  Już  o 9.00 w domu rodziców pana młodego w Singaraja (dawna stolica Bali, na północy wyspy) miała rozpocząć się uroczystość. Choć to niespełna 70 km podróż zajęła nam ponad 2 godziny.

Przed posesją na sztalugach stał już szpaler tablic z życzeniami ozdobionych kwiatami od rodziny i firm zaproszonych na wesele. Dom przystrojony bardzo bogato świeżymi kwiatami. Nie mieliśmy żadnych wątpliwości, że to tutaj. Po wejściu wpisaliśmy się do pamiątkowej księgi i otrzymaliśmy „suwenir” – torebkę z inicjałami państwa młodych. Goście weselni nie przynoszą prezentów. Taki zwyczaj.

Naszą kompozycję kwiatową przygotowaną przez sanurskiego florystę przejęto od nas przy wejściu, ponieważ musieliśmy mieć wolne ręce na kawę, herbatę i tradycyjne balijskie smakołyki.

Gości było już całkiem sporo, ale wolne miejsca sugerowały, że to jeszcze nie wszyscy. Tutaj jest taki termin „jam karet” – gumowa godzina, który tłumaczy każde spóźnienie i jednoczy całą Indonezję 🙂

Wskazano nam miejsca, na których mieliśmy usiąść i przedstawiono anglojęzyczną dziewczynę, która miała służyć pomocą w odnalezieniu się w tej nowej dla nas sytuacji. Krzesła mieliśmy naprawdę blisko „ołtarza”, co ułatwiało oglądanie i współuczestniczenie w uroczystości. Dodatkowo siedzieliśmy vis a vis  wiatraka, który posiadał zbiornik z wodą i rozpylał przyjemną mgiełkę.

Kobiety miały na sobie „kabaye” – koronkowe bluzki i sarongi – długie spódnice. Na stopach klapki, zarówno sportowe japonki, jak i na koturnie czy szpilce. Panowie koszule i też sarongi oraz tradycyjne nakrycia głowy.

Atmosfera bardzo podniosła choć jednocześnie swobodna. Wszystko odbywało się w zacienionym ogrodzie/ dziedzińcu domu. Kapłan cały czas odmawiał modlitwy dzwoniąc dzwonkiem. Młodych jeszcze nie spotkaliśmy, za to wrzucono nas w wir zdjęć. Chyba byliśmy niezłą atrakcją 🙂

Pojawiła się panna młoda w tradycyjnym stroju i od razu rozpoczęła pozowanie do zdjęć. Pan młody odświętnie ubrany też pojawił się po chwili i od tej pory wspólnie przechadzali się wśród gości. Mogli swobodnie rozmawiać ze znajomymi i rodziną. Kiedy nadszedł właściwy czas zostali poproszeni o podejście do kapłana i rozpoczęły się właściwe obrządki. Rodzice obojga uczestniczyli w niektórych rytuałach, choćby w przyklejaniu ryżu – symbolizującego dobrobyt.

Niezliczone ilości składanych ofiar, nieustannie odmawiane mantry, mnóstwo palonych kadzideł, płonący ogień przy wtórze gry tradycyjnego zespołu tworzyły niezwykłą atmosferę i miały oczyścić młodych od wpływu zła i demonów. Na głowach państwa młodych przewiązano „trawkę z kwiatkami” oznaczającą, że to własnie przez nich całe to zamieszanie 🙂

Ceremonia zaślubin na Bali składa się z 3 części. Pierwsza to ślub – połączenie ciał (symbolicznie natura uznaje związek), druga – połączenie dusz (uznanie związku przez boga), a trzecia to połączenie rodzin i akceptacja społeczna danego związku. My byliśmy świadkami drugiej i trzeciej części.

Następnie goście przeszli do namiotu, gdzie serwowany był tradycyjny obiad w formie bufetu (ryż, sataye, krewetki, sos sambal, zupa ayam). Wszystko okraszone było występami zespołu. Bardzo podobnie jak w Polsce, choć tutaj dodatkowo było popularne i lubiane karaoke! Nie zabrakło też tańca. Tancerka w tradycyjnym stroju zapraszała kolejno do wygibasów z tą różnicą, że tańczyło się tylko z nią 🙂

Hinduska ceremonia ślubna w społeczności lokalnej zwanej „Banjar” ma duże znaczenie. Mężczyzna otrzymuje prawo do przemawiania na spotkaniach i udział w działalności Banjar oraz musi podjąć obowiązki uczęszczania w ceremoniach świątynnych. Społeczność nie zaakceptuje małżeństwa, jeśli zostanie przeprowadzone bez tradycyjnej świętej ceremonii zgodnie z hinduskimi przekonaniami religijnymi.

Ania Dębicka prócz zmiany statusu społecznego w tym dniu również znalazła się w odmiennej dla siebie roli. Na co dzień jest fotografem i tłumaczem bahasa indonesia. Z uwagi na fakt, iż na Bali mieszka już ładnych parę lat świetnie potrafi wykorzystać w swoich sesjach naturalne piękno otaczającej przyrody. Ale tego dnia znalazła się po drugiej stronie obiektywu.

Z serca polecam usługi Ani: www.facebook.com/sesjenabali.