Miejsca,  Podróże

Nyepi – Nowy 1941 Rok.

Nyepi to balijski Nowy Rok. Obchodzony jest według kalendarza księżycowego Bali Saka w czasie wiosennej równonocy. Nazywany jest Dniem Ciszy, która obowiązuje dobę – od szóstej rano do szóstej dnia następnego. Według tradycji właśnie wtedy nad wyspą przelatują demony. Dlatego ma ona wyglądać na opuszczoną, wówczas zniechęcone demony omijają ją i lecą dalej. Przez te 24h zamknięte są wszystkie sklepy i instytucje, nie można wychodzić na ulice czy na plażę. Należy dokładnie zamknąć drzwi domu i zasłonić okna. Nie wolno palić ognia, światła, pracować, gotować, być aktywnym. Wyłączony jest internet i telewizja. Nawet lotnisko nie funkcjonuje. Chodzi o to, by demony nie wyczuły fluidów życia. Balijczycy proszą obecnych w tym czasie turystów, aby i oni dostosowali się do panujących zwyczajów i pozostali tego dnia w swych hotelach lub popłynęli na sąsiednie wyspy 🙂

Melasti to ceremonia oczyszczenia odprawiana na plażach, na 3 dni przed Nyepi, gdzie cała społeczność modli się w białych odświętnych strojach – adat. W wieczór poprzedzający Nyepi na ulicach miast są spektakularne parady Ogoh-Ogoh. Wszędzie pojawiają się olbrzymie kukły z lekkich materiałów symbolizujące demony i złe duchy, które muszą zostać odprawione z wyspy, by przetrwała ona w harmonii i spokoju następny rok. Kukły niesione są na specjalnych platformach z bambusa i są obracane w czasie parady by zdezorientować demony.

Przed przyjazdem na Bali warto sprawdzić kiedy to święto w danym roku przypada.

Tyle teorii, a jak to wyglądało w rzeczywistości?! Rzeczywiście nie wolno wychodzić z domu. Chodzą specjalne patrole sprawdzające czy wszyscy stosują się do zaleceń, czy nie zapalane są światła, czy nie ma hałasów. W tym roku pozostanie w domu nie było trudne, bo od wieczoru dnia poprzedniego przez cały dzień lało. I to tak po azjatycku, jak na porę deszczową przystało. Przygotowaliśmy się na tę okoliczność szykując rodzinne filmy i smakołyki. Nieopatrznie głośno wypowiedzieliśmy, że ciekawe jak to jest jechać skuterem pustymi ulicami Sanur. Już niedługo miało się okazać, że marzenia się spełniają, a ciekawość zostanie zaspokojona.

Obraz naprawdę sielankowy – roześmiana rodzina oglądająca film o rozbrykanych zwierzakach. Aż tu nagle nasz Szymonek poślizgnął się i uderzył głową o stolik. Jeden cios wystarczył, aby krew trysnęła. Klasyczny nieszczęśliwy wypadek. Stres u wszystkich maksymalny i po dniu ciszy! Płacz, nie tylko Szymona przedzierał się przez szum deszczu. Skóra rozcięta bardzo mocno i głęboko. Bez namysłu wsiedliśmy na skuter i w strugach deszczu popędziliśmy do szpitala, bo ten na szczęście działał. Ze względu na to, że byliśmy jedynymi uczestnikami ruchu drogowego do celu udało nam się dotrzeć bardzo szybko.

Skończyło się na 3 szwach. Pomoc bardzo szybka i fachowa. Tam też byliśmy jedynymi klientami.

O wiele spokojniejsi skuterem tą samą samotną drogą wracaliśmy do domu. Tym razem zostaliśmy zatrzymani przez patrol. Jeden z dwóch jego członków ruszył bardzo zdecydowanie w naszym kierunku z pałką w ręce! Szymon był na moich rękach, ale przykryty poncho przeciwdeszczowym, więc go nie widzieli. Przedstawiliśmy nasz powód złamania ciszy dnia i od razu skierowano nas do domu – bez konsekwencji. Taki to był nasz niezapomniany balijski Nowy Rok.

Mamy razem z Danielem takie przemyślenie po tym zdarzeniu, że ważyć należy słowa, myśli i marzenia. Zawsze istnieje możliwość spełnienia!