
No To Start!
Czy możliwe jest spakowanie czteroosobowej rodziny na roczną wyprawę w trzy walizki? Tak! Udowodniłam to sobie i reszcie świata! Start – Polska. Meta – Indonezja, a dokładniej rzecz ujmując Bali! Rajsko, sielsko, anielsko z temperaturą oscylującą wokół 30 stopni Celsjusza przez całe 365 dni, eksplodującą kolorami i zapachami, krystaliczną wodą i przepysznym jedzeniem.
Ale chwileczkę, czy to jest aż takie proste? Nie do końca. Wszystko zaczęło się dużo wcześniej w sferze marzeń i wyobraźni oraz wszechobecnych blogów. Mąż mój naczytawszy się powyższych nadał temat „przerzucenia” rodziny na rok na Bali. Oj, jak mi wyobraźnia rozbujała się natychmiast. Coś nie do ogarnięcia przez moją percepcję. Adrenalina i endorfiny poszybowały. W pracy normalnie unosiłam się nad biurkiem. Nic nie było w stanie mnie zbić z obranego kursu. Po kolei zaczęłam dowiadywać się o wszelkich niezbędnych formalnościach potrzebnych do realizacji tego karkołomnego przedsięwzięcia. W końcu nie chodziło tylko o nas, ale o całą rodzinę, czyli Ania +Daniel i dwóch synów Albert (10) i Szymon( 4).
Wszystko składało się coraz bardziej i bardziej. W pewnych momentach, aż nie wierzyłam, że tak coś za bardzo wszystko się zazębia, jakbym realizowała czyjś plan. Wystarczyło tylko słuchać i iść dokładnie za głosem. To tylko utwierdzało mnie w przekonaniu, że tak ma być. Ścieżka jest właściwa.
- Otóż wydaje mi się, że wyjazd ma służyć mojej wewnętrznej przemianie. Począwszy od zdrowia skończywszy na relacjach. Zbyt wiele zaczęło się dziać w mojej kartotece i zbyt wiele krzyku pojawiło się w naszym domu, aby przejść obok obojętnie. Czas to zatrzymać! Gdyby do tego dodać dotarcie do moich bliskich, do ich realnych potrzeb i przelać to na miłość byłoby idealnie. Bo miłość cierpliwa jest i łaskawa….
- Kolejną bardzo ważną rzeczą jest odzyskać uśmiech, śmiech i radość męża, moją i dzieci!!!!
- Wyrzucić, odrzucić i pokonać wszystkie strachy całej rodziny!!!!
Wszystko ma swój czas!
To jest ten czas!
Teraz!
Go An!
